czwartek, 25 sierpnia 2016

Freedom!!!!!!!!

Nadejszła wreszcie ta wiekopomna i dłuuuugo wyczekiwana przeze mnie chwila - dzień pożegnania z gipsem :-))) Mam nadzieję, że już nigdy w życiu nie będę miała ponownie tej wątpliwej przyjemności. W związku z tym pozwoliłam sobie na małą pożegnalną sesję zdjęciową ;-)


Myślę też, że w tym miejscu pora na podsumowanie. W gipsie spędziłam ponad 10 tygodni, a dokładnie 72 i pół dnia. W tym czasie mój brzuch przyjął 70 igieł z zastrzyków przeciwzakrzepowych i momentami pokrywał się krwiakowymi i siniakowymi centkami. 5 tygodni miałam zwykły gips, a kolejne 5 gips syntetyczny. Ponadto przez ten czas zanotowałam na swoim koncie kilkanaście odcisków na dłoniach od kul oraz mnóstwo zakwasów na ramionach i barkach. Wyrobiłam sobie niezłe bajcepsy ( obwód ramienia zwiększył się o prawie dwa centymetry ), przejechałam setki kilometrów na rowerze stacjonarnym i zaliczyłam wieeeeeele godzin ćwiczeń na macie.


Straciłam cały letni sezon sportowy, kilka startów w półmaratonach, w których miałam zamiar wziąć udział, no i oczywiście całe mnóstwo wypraw biegowych, rowerowych i górskich, które miałam w planach na ten czas. Przeczytałam kilka zaległych książek, obejrzałam kilka filmów i stwierdziłam, że w naszej telewizji nie ma co oglądać, więc dobrze, że na co dzień jednak jej nie oglądam, bo nic nie tracę. W gipsie kibicowałam naszej drużynie na Euro 2016 oraz naszej reprezentacji na Olimpiadzie. Zaliczyłam też chrzciny i wesele w wersji gipsowej. No i naopalałam się za wszystkie czasy, oczywiście w ramach rehabilitacji - najlepszy sposób na  przyjmowanie witaminy D - ze słońca, co wspomaga zrost kości. 


Spędziłam z rodzicami tyle czasu, że nadrobiłam te 15 lat, od kiedy z nimi nie mieszkam. Ale przede wszystkim nauczyłam się tych cech, których mi zawsze brakowało, a mianowicie pokory, cierpliwości, spokoju i opanowania. Solidna lekcja życia, która tak naprawdę jeszcze trwa, bo gips to tylko pierwszy rozdział, a przede mną rozdział drugi - życie po gipsie i rehabilitacja, a to okazuje się duuużo większym wyzwaniem, niż fakt posiadania gipsu na nodze. Uruchamianie nogi na nowo to jednak temat na kolejnego posta. Na koniec ostatnie zdjęcie tuż przed zdjęciem gipsu i nareszcie wolność :-)))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz