czwartek, 11 sierpnia 2016

Gipsowesele

Dni z gipsem lecą w bardzo szybkim tempie. Nawet się nie zorientowałam, kiedy minęło osiem tygodni od złamania. Nadszedł dzień wesela mojego kuzyna. Jeszcze kilka tygodni wcześniej miałam nadzieję, że pozbędę się gipsu do tego czasu i przetańczę całą noc, ale potem pozbyłam się złudzeń. Wesela uwielbiam od zawsze, jestem wtedy w swoim żywiole :-) Niestety to wesele miało być dla mnie inne, niż wszystkie poprzednie, z uwagi na to coś niebieskiego, co mi się przyczepiło do nogi ;-)


Wszyscy zrobieni na bóstwo ruszyliśmy. Niestety nie mogłam nawet ubrać szpilek, o zgrozo ;-) Ceremonia ślubu oczywiście przepiękna i wzruszająca. Młodzi szczęśliwi i zakochani. Potem obiad i rozpoczęły się tańce. Pierwszą godzinę przesiedziałam rozmawiając z dawno nie widzianą rodziną, ale ileż można siedzieć. Stwierdziłam, że wesele bez tańcowania jest jednak nudne, więc odrzuciłam kule ;-) i poszłam w tan. Okazuje się, że można. Pierwsze tańce wolno i spokojnie, żeby ogarnąć temat, a potem już poszło :-) Metody tańca z gipsem były różne, w zależności od rodzaju muzyki i kreatywności partnerów. Było tradycyjne "gaszenie peta" zagipsowaną nogą, obroty, półobroty, a nawet kankan na jednej nodze. "Jedzie pociąg z daleka" też ogarnęłam na tej biednej jednej nodze. Co się wytańczyłam, to moje :-) Obtańcowałam wszystkich wujków, kuzynów, no i oczywiście Pana Młodego. Mężczyźni nosili mnie na rękach, co uwielbia chyba każda kobieta ;-) Moja próżność została zaspokojona ;-) Goście nie mogli wyjść ze zdziwienia, że można się tak bawić z gipsem. W sumie ja też :-) Miło się zaskoczyłam.


Wymagało to ode mnie ogromnego wysiłku, nawet się nie spodziewałam, że ta zdrowa noga jest w stanie tyle wytrzymać. Więc była świetna zabawa i trening w jednym. Kolejne wesela wolałabym jednak przetańczyć na dwóch nogach. Po kilku godzinach takich harców lewa - zdrowa noga bolała z wysiłku, a w prawej - zagipsowanej palce spuchły mi i wyglądały jak parówki. Gips wydawał się wtedy nawet nieco przyciasny. Przed północą zdrowy rozsądek zwyciężył i zakończyłam karierę tancerki gipsowej, a resztę wesela spędziłam na spokojnie. A przez kilka dni po weselu miałam potężne zakwasy lewej łydki, co oznacza, że trening był solidny ;-) 


W poniedziałek po weselu pojechałam na kontrolę do lekarza licząc na zdjęcie gipsu, ale niestety to jeszcze nie był ten czas. Zrost na szczęście już jest widoczny, ale dla pewności ortopeda zdecydował na pozostawienie mi gipsu na kolejne dwa tygodnie i zakomunikował, że wtedy już na pewno zdejmie mi gips :-) Wtedy dopiero się zacznie walka o każdy krok. Jestem gotowa na to wyzwanie :-) Pełen zrost kości natomiast następuje - w zależności od organizmu - od pół roku do roku i przez ten czas będę musiała uważać. Już nie mogę się doczekać zrzucenia mojego niebieskiego gipsowego bucika. 

1 komentarz: