poniedziałek, 27 czerwca 2016

Oswajanie z sytuacją

Każdy kolejny dzień był lepszy od poprzedniego. Po pierwsze dlatego, że noga z dnia na dzień bolała coraz mniej, a po drugie dlatego, że powoli oswajałam się z zaistniałą sytuacją. Jazda wózkiem nie była już aż tak męcząca, jak nasza pierwsza wyprawa, ale nadal nie była to bułka z masłem. Widać jednak było progres, bo wracałyśmy coraz mniej zmęczone. O kulach też już mogłam robić dłuższe dystanse, ale bóle rąk a w szczególności dłoni stały się moim chlebem powszednim. 
Z racji mojej lepszej formy zaczęłam wykazywać inicjatywę do opuszczania kanapy, na której zaległam przez kilka pierwszych dni. Okazuje się, że tak naprawdę z gipsem można robić całkiem sporo rzeczy, tylko trwa to duuuuużooooo  dłuuuużeeej :-) 
Postanowiłam zabrać się za odkurzanie, z racji tego, że była sobota. Niezbędne narzędzia - odkurzacz oczywiście, krzesełko i kule. 

Siadałam na krzesełku i odkurzałam fragment podłogi wokół, potem o kulach przemieszczałam się razem z krzesełkiem, wracałam po odkurzacz, potem znowu siadałam na krzesełku i odkurzałam kolejny fragment podłogi. Tym mozolnym i jakże wyczerpującym sposobem udało mi się odkurzyć cały jeden pokój, yeah :-) I zajęło mi to tylko...pół godziny, gdzie normalnie tyle zajmowało odkurzenie całego mieszkania. Potem musiałam odleżeć drugie tyle z nogą w górze, ale warto było. Autentycznie byłam z siebie dumna ;-)


Mogłam też prasować, ale to akurat nie filozofia. Przygotowywanie posiłków też szło jako tako. Oczywiście poza obiadami, do których mama mnie nie dopuszczała, bo nie i tyle ;-) Ale nie narzekałam z tego powodu, bo mamuśka jest genialną kucharką i naprawdę wspaniale gotuje, co zresztą zaczęło się przekładać na moją wagę, ale o tym innym razem...
Najbardziej ze wszystkiego śmieszy mnie kąpiel w moim wykonaniu. Wyobraźcie sobie, jak komicznie musi wyglądać ktoś siedzący w wannie z wystającą jedną nogą na zewnątrz, w dziwnie wygiętej pozycji. Ja mam ubaw po pachy i czasem śmieję się w głos sama z siebie :-) Przynajmniej tyle mam z życia z gipsem ;-) Wanna jest o tyle komfortowa dla inwalidy gipsowego, że nie trzeba kombinować z owijaniem gipsu jakimś workiem, aby się nie zamoczył. Uwielbiam wannę i od zawsze uważałam, że ma ogromną przewagę nad prysznicem. Nawet w takiej sytuacji to się potwierdziło. Wanna górą !!!:-)
Znalazłam dziś zastosowanie dla gipsu jako kieszeni na komórkę :-) Fantastyczna sprawa. Dlaczego tak późno na to wpadłam? 

Wymyśliłam też małe ułatwienia, aby uczynić moje życie łatwiejszym. Na przykład na rączkę kuli wieszam sobie reklamówkę i  mogę przenosić w niej coś z jednego miejsca na drugie, bo wiadomo że w przypadku kul zawsze brakuje trzeciej ręki. Genialne w swej prostocie. Myślicie że mogę to opatentować? ;-) Nadal nie rozwiązałam jeszcze problemu przenoszenia szklanki czy kubka z napojem, ale kto szuka nie błądzi. Myślę więc, że wszystko jeszcze przede mną i da się to jakoś ogarnąć. I tym optymistycznym akcentem kończę na dziś. 



2 komentarze:

  1. Buahahaha - takkk kieszeń na komórke mnie przekonała :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam nogę w gipsie ale telefonu tak nie wkładałam , a jakby się wsunął do gipsu?

    OdpowiedzUsuń