piątek, 1 lipca 2016

Dzień pełen emocji

Wczorajszy dzień był najgorszym, jaki miałam odkąd zostałam zagipsowana. Dzień kontroli u lekarzy po trzech tygodniach od feralnego złamania. Nastawiłam się już psychicznie na to, że ściągną mi gips i założą ortezę stopowo-goleniową czyli tzw. but, bo tak też powiedział lekarz na poprzedniej wizycie.


Tym bardziej, że noga już prawie mnie nie bolała, a opuchlizna i siniaki zeszły. Ale niestety zdjęcia RTG wykazały, że kość się jeszcze nie zalewa, jak to fachowo nazywają w medycznym światku. A jak się nie zalewa to nie można ruszać tego gipsu, który mam, bo istnieje bardzo duża szansa, że przy ściąganiu i zmianie na inny kość zostałaby naruszona, a wtedy to już podobno tylko chirurgicznie trzeba byłoby ją nastawiać. Wolałabym więc tego uniknąć. Ale, że jestem niedowiarkiem, a mój zawód wczoraj był ogromny, postanowiłam pójść jeszcze na konsultację do innego lekarza. Ten jednak wydał identyczną diagnozę. Kość się nie zalewa :-((( Czyli jak mówi Dr Google mój ubytek w kości nie zalewa się nowo powstającą tkanką kostną. Dla mnie to był dramat, bo zgodnie z zaleceniami lekarzy i Dr Google uważałam na siebie, nie obciążałam nogi, stosowałam dietę bogatą w białko i wapń, do tego suplementy no i jeszcze rehabilitacje - podobno magnetronik działa cuda i tak bardzo przyspiesza zrost kości.


W moim przypadku niestety nic z tego się nie sprawdziło :-( Podobno powinno się jeszcze jeść zmielone wyparzone skorupki jajek, ale tego chyba nie byłabym w stanie przełknąć. Lekarze mówią, że to po prostu kwestia czasu, zatem muszę uzbroić się w cierpliwość i znowu zaprzyjaźnić z gipsem. Zgadzam się z ich diagnozą, że lepiej nie ruszać tego gipsu, aby nie narobić większej szkody. Nie potrzebnie się po prostu nastawiłam na pozbycie tego gipsowego buta. Następnym razem nie popełnię tego samego błędu. Człowiek uczy się całe życie :-) Kolejna kontrola za dwa tygodnie. Trzymajcie kciuki :-)
W pesymistycznym nastroju wróciłam więc do domu. Przy okazji przeklinając nasze cudowne polskie chodniki, które jak już wcześniej wspominałam, nie są przystosowane do osób niepełnosprawnych.

Odkryłam jeszcze jedną przeszkodę dla inwalidów, na którą oczywiście wcześniej będąc w pełni zdrową, nie zwróciłam nawet uwagi. A mianowicie drzwi samodomykające się w toaletach. Walka z nimi trochę mnie kosztowała. Co je otwierałam, to się zamykały zanim zdążyłam wejść. Kto wpadł na taki pomysł, żeby montować takie drzwi w toaletach dla inwalidów? Ja akurat byłam o kulach i miałam problem, a osoba na wózku ma zdecydowanie jeszcze trudniej.
Po powrocie do domu otrzymałam wiadomość od kolegi, która poprawiła mi humor. Biegam a właściwie do niedawna biegałam z aplikacją Strava. Są tam różne wyzwania dla biegaczy i rowerzystów. W maju podjęłam wyzwanie przebiegnięcia co najmniej 200 km i...udało się :-) Bez wahania więc w czerwcu podjęłam takie samo wyzwanie. Niestety z wiadomych względów nie zostało ono zrealizowane. Po złamaniu rozmawiając z kolegą, który też biega, zażartowałam, że powinien zrobić za mnie ten challenge. No i wczoraj otrzymuję od niego wiadomość, że zrobił te 200 km :-) Gratuluję wytrwałości i dziękuję za dotrzymanie słowa :-) Tylko teraz jak przekonwertować te kilometry na moją Stravę  ;-) ?
W zdecydowanie lepszym nastroju zaczęliśmy się przygotowywać do meczu Polska-Portugalia. W końcu solidne kibicowanie to nasz narodowy obowiązek ;-)


Mecz jaki był, doskonale wiecie, bo chyba nie ma osoby, która by go nie oglądała. Zdarłam gardło dla naszych piłkarzy a sąsiedzi to mnie chyba znienawidzili ;-) Nieeee oni krzyczeli tak samo :-) Tyle sportowych emocji, co podczas tego meczu dostarczyli nam nasi biało-czerwoni, dawno nie przeżyłam. Mimo, że nie przeszliśmy dalej, zagraliśmy piękny mecz i naprawdę z podniesioną głową kończymy przygodę z EURO 2016. Dzięki za te emocje chłopaki !!! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz